Pomnik stanął naprzeciwko miejscowego cmentarza, gdzie 25 maja 1944 r. Niemcy powiesili na szubienicy 12 żołnierzy AK i ich współpracowników. Ofiary pochodziły z całej Suwalszczyzny m.in. z Gib, Serskiego Lasu, Tartaczyska, Suchej Wsi i Puńska. Niektórzy zostali aresztowani w październiku 1943 r. Do egzekucji w Bakałarzewie doszło po tym jak 15 maja 1944 r. w Nowym Dworze zabito niemieckiego żandarma. Niemcy postanowili w odwecie zamordować partyzantów ku przestrodze. Egzekucję przeprowadzili publicznie w centrum miejscowości.
Wójt gminy Bakałarzewo Tomasz Naruszewicz, historyk z wykształcenia, powiedział, że partyzantów wieszano po czterech. "Najmłodszy z nich, kilkunastoletni chłopiec został wyznaczony przez okupanta, żeby zawieszał pętlę na szyję pozostałych"- dodał. Wójt dopowiedział, że na koniec chłopak krzyknął "ratujcie, chcę żyć" i zaczął uciekać na cmentarz. Niemcy złapali go, ale nie wiadomo dokładnie, jaką śmiercią zginął. Chłopak nazywał się Jan Cichanowicz. Obok pomnika stanął kamień z jego nazwiskiem i kamienie poświęcone jedenastu pozostałym straconym.
"To był taki sposób niemiecki, żeby przeprowadzać publiczne egzekucje, tak jak to miało miejsce w Suwałkach i wielu innych miejscach. Część egzekucji była utajniana, a część specjalnie wykonywana w sposób jawny, żeby inni się przestraszyli" - powiedział historyk białostockiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej Jarosław Schabieński.
Na uroczystość oprócz władz lokalnych przybyli także mieszkańcy Bakałarzewa, młodzież szkolna i bliscy krewni zamordowanych.
JB
Napisz komentarz
Komentarze