Pracownik oczyszczalni Zbigniew L. nie wróci do pracy na stanowisko dyspozytora - postanowił sąd, który uznał, że zarówno pracownik jak i Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji ponoszą winę za awarię i jej skutki.
Rok temu w wyniku awarii oczyszczalni ścieków w Suwałkach do rzeki Czarna Hańcza trafiło ok. 2 tysięcy metrów sześciennych nieczystości. Ścieki leciały do rzeki przez 6 godzin. W wyniku awarii padło kilkaset kilogramów ryb. Prezes PWiK uznał, że winny jest dyspozytor, który nie dostrzegł uszkodzenia urządzeń oczyszczalni i zwolnił go z pracy. Mężczyzna złożył pozew do sądu o przywrócenie go do pracy. Sąd uznał, że prezes spółki mógł zwolnić pracownika. Wyrok nie jest prawomocny.
Równolegle trwa też śledztwo dot. zanieczyszczenia Czarnej Hańczy. Dotąd nikt nie ma postawionych zarzutów. Jak poinformowała z-ca Prokuratora Rejonowego w Suwałkach Krystyna Szóstka, biegły z zakresu ochrony środowiska sporządza opinię. Ma ona być gotowa do końca lipca. Kiedy prokuratura zapozna się z nią, zdecyduje, czy postawić zarzuty lub umorzyć postępowanie.
JB
Napisz komentarz
Komentarze