Afgańczycy – w tym cztery kobiety i 15-letnia dziewczyna chcą przekroczyć polsko-białoruską granicę we wsi Usnarz Górny. To niewielka wieś zamieszkana przez kilkadziesiąt osób. Przy lesie stoi tablica "Granica Państwa. Przekraczanie zabronione".
Imigranci rozłożyli obóz na pasie granicznym, tuż za lasem. Siedzą od 11 dni po stronie białoruskiej. Początkowo grupa liczyła ok. 60 osób, ale część z nich – Irakijki z dziećmi – wycofała się na Białoruś - wynika z informacji, do których dotarła PAP. Pozostali czekają aż funkcjonariusze SG wpuszczą ich do Polski.
Kilkunastu strażników okrążyło obóz kordonem, po stronie polskiej stoi sześć pojazdów. Są tak ustawione, by nie można było przejść. Po stronie białoruskiej widać 10 żołnierzy w kaskach z szybami. Są uzbrojeni. Polskich pograniczników jest ok. 15, mają pistolety maszynowe i nie pozwalają nikomu z zewnątrz zbliżyć się do Afgańczyków.
Koczującym pomagali wcześniej mieszkańcy i wolontariusze z fundacji "Ocalenie". "Pomagamy im jak możemy, dobrym słowem oraz tym co możemy dostarczyć, czego potrzebują: wodą, chlebem, czymś do jedzenia, lekami, kartami SIM" – powiedziała Tahmina Rajabova z fundacji.
Mieszkańcy okolicznych miejscowości mówili, że wcześniej strażnicy pilnujący koczującej grupy pozwalali przekazywać żywność imigrantom. "Od środy jednak tego nie można zrobić" - mówi mieszkaniec.
"Teraz nie można im już nic podawać. Ciężka sprawa, bo ani w jedną stronę, ani w drugą, co oni mają zrobić? Białorusini stoją za nimi i nie wpuszczają, żeby się cofnęli" – mówi pracownica sklepu we wsi Babiki, leżącej kilka kilometrów od granicy.
Przedstawiciele fundacji "Ocalenie" twierdzą, że 11 dni temu kilka rodzin z dziećmi – z tej grupy imigrantów - zostało przyjętych w Polsce, ale fundacja nie ma z nimi kontaktu.
Mieszkańcy Usnarza Górnego są podzieleni w sprawie imigrantów. Mówią o tym dwie mieszkanki wsi, które poszły zobaczyć imigrantów ze swoimi dziećmi. "Dzieci chciały zobaczyć też wojsko i granicę. Wcześniej nie było powodu, by tam chodzić" – mówi jedna z kobiet.
Imigranci z obozu radzą sobie jak potrafią. Pod wieczór palą ognisko, by w nocy było im cieplej. Jak mówią wolontariusze z fundacji "Ocalenie", niektórzy z koczujących są już chorzy i potrzebują leków. Obecnie w nocy w woj. Podlaskim jest coraz zimnej, temperatura w nocy wynosi ok. 10 st. C.
Podlaski Oddział Straży Granicznej nie komentuje sprawy grupy koczującej w Usnarzu Górnym.
JB
Napisz komentarz
Komentarze